Ze wstępu
Kuchnia od dawna podporządkowana była podwójnemu rytmowi - zmiennych pór roku oraz liturgicznemu kalendarzowi.
Wiosna przynosiła nowalijki, dzisiaj dostępne przez cały rok. Rzodkiewki, sałatę, pierwsze ogórki, młode ziemniaczki. Kiedy po raz pierwszy jadło się mizerię, stary obyczaj kazał uderzyć się w czoło łyżką, aby uczcić zielono-białą, ogórkowo-śmietanową odmianę po długich miesiącach obecności na stołach kiszonej kapusty, kiszonych ogórków, buraczków z lekka zalatujących piwnicą. Podobnie rzecz się miała z młodymi ziemniaczkami, pstrokatymi od koperku, ziemniaczkami nie z południa Europy, nie z północnej Afryki, ale rodzimymi. A przecież wiadomo że żadne ziemniaki nie smakują tak jak polskie.
Lato było czasem kurczaków, które już na tyle podrosły ze można było je nadziać smakowitą mieszaniną bułeczki, wątróbki i zielonej pietruszki - i do piekarnika ! Kurczakom obowiązkowo towarzyszyła wspomniana już mizeria. a kiedy targowiska poczerwieniały od truskawek, kuchnię wypełniała cudowna woń tych owoców, smażonych po wcześniejszej kąpieli - osobno każdą jagódkę! - w spirytusie.
Jesień pachniała w kuchni smażonymi powidłami, grzybami suszonymi nad kuchenną blachą., dziczyzną, szatkowaną kapustą, która następnie trafiała do dębowej beczki, często w towarzystwie jabłek. do dębowych beczek wędrowały też ogórki - w towarzystwie ząbków czosnku, dębowych liści, chrzanowych ostrużyn.
Zimowe kuchenne wonie były bardziej zawiesiste, krzepkie - kapuśniaku, grochówki, zupy fasolowej, mięs bardziej tłustych niż podawano w lecie, bo w raz z mrozami przychodziły zachcianki na coś wieprzowego, golonkowego, boczkowego, przychodziła chęć na tłusty bigos...
Tak kuchnią rządziła natura, ale przecież był inny rytm - wspomniany na początku kalendarz liturgiczny, nanizane na nić czasu kolejne święta i poprzedzające je okresy - Adwent, Boże Narodzenie z poprzedzającą je Wigilią, Wielki Post i wybuchająca po nim Wielkanoc.
Andrzej Kozioł

< - - - - - Księgarnia internetowa
|