Świece na drzewku mają przypominać przyjście na świat światłości świata - Jezusa Chrystusa, ale wywodzą się zapewne z pradawnego kultu ognia, który chrześcijaństwo wypełniło nową treścią. Inne ozdoby wigilijnego drzewa mają symbolizować dary i łaski Boże, jakie spływają na świat z przyjściem Odkupiciela.
Rozwieszone na choince łańcuchy to wąż-kusiciel, jabłuszka rajskie przypominały legendarne owoce grzechu z rajskiego drzewa, a błyszcząca na czubku gwiazda - ewangeliczną, gwiazdę betlejemską.
W czasach zaborów łańcuch na choince stal się też symbolem narodowym. Był to tzw. łańcuch niewoli.
Rozpowszechnianie się obyczaju stawiania choinki odbywało się w sposób do dziś nie w pełni wyjaśniony. W pewnych krajach, np. we Francji, choinka pojawiała się, potem znikała, żeby za jakiś czas znowu się pojawić. W Niemczech w XVIII wieku znana była jedynie na dworach magnackich. Szerzej rozprzestrzeniła się w Europie w okresie od wojen napoleońskich do wojny francusko-pruskiej w 1870 roku. Był to między innymi efekt migracji spowodowanych wojnami, a tym samym przenoszenia zwyczajów.
W Polsce, na Mazurach na przykład, zwyczaj stawiania choinki przyjął się dopiero około 1910 roku, na Rzeszowszczyźnie - tuż przed I wojną, światową, a w górskich wioskach pojawia się dopiero w latach 20. i 30. XX wieku. Jest to więc zwyczaj bardzo młody, ale czyż potrafimy wyobrazić sobie dzisiaj święta Bożego Narodzenia bez choinki? Nie jest jednak przypadkiem, ze stawiamy świerk, jodłę lub sosnę, bo według najstarszych wierzeń ludowych drzewa te zawierają, w sobie życiodajne moce i mają, cudotwórcze właściwości.
Najważniejsze ozdoby choinkowe (nim pojawiły się bombki) również nie były przypadkowe. Główne z nich to orzechy i jabłka, w czasach pogaństwa uznawane za pokarm dla zmarłych i stanowiące obrzędowe jadło na stypach. Jabłko miało zresztą, według wierzeń ludowych ogromne znaczenie - było nie tylko pokarmem dla zmarłych, ale zabezpieczało od chorób i pomagało w sprawach miłosnych.
Orzech był natomiast ściśle związany z życiem erotycznym. Wierzono, że kojarzy małżeństwa i sprowadza miłość.
Z kolei dekorowanie choinki zabawkami zrobionymi z wydmuszek symbolizować miało potężną, i niezbadaną, siłę wciąż odradzającego się życia, płodności i dobrobytu.
Całe zielone drzewko, ze wszystkimi pełnymi znaczenia ozdobami, miało czarodziejską, żywą, moc, niszczącą zło i chroniącą przed złymi urokami.

Choinka wyparła wcześniejsze wigilijne przybrania w formie zawieszonego u pułapu wierzchołka sosny, zwanego na Rzeszowszczyźnie jutką na Warmii i Mazurach - jeglijką w Małopolsce (w Krakowie) - sadem, w Jarosławskiem, Lubelskiem i Sandomierskiem - wiechą; najbardziej znana była nazwa podłaźniczka.
Zwyczaj wieszania u pułapu gałęzi i ubierania zielonego drzewka znany był w całej niemal Polsce.
O świcie w Wigilię chłopcy przynosili z lasu kilka małych choinek i przycinali im wierzchołki, zostawiając tylko boczne gałęzie. Jedną z „podłaźniczek” wieszano nad drzwiami sieni z zewnątrz, drugą wewnątrz, inną u pułapu w oborze (wierzchołkiem w dół) i wreszcie ostatnią - ustrojoną „światami” zrobionymi z opłatków, jabłkami i orzechami - wieszano u pułapu w izbie, gdzie miano jeść kolację.
Podłaźniczka, wiecha, sad, jeglijka czy jutka - to wiecznie zielone drzewko żywota - miało chronić dom i jego mieszkańców od złych mocy, obezwładniać rzucane uroki. Nie ma więc podstaw sądzić, że sam zwyczaj przybierania izby w Wigilię „drzewkiem” wzięliśmy od Niemców. Od nich pochodzi tylko tradycja choinki stojącej zamiast naszej - o wiele starszej - wiszącej, czyli podłaźniczki. Zresztą obecnie wchodzi w modę - dla odmiany importowany z Ameryki - zwyczaj ozdabiania drzwi wieńcem z jodły (przeważnie przybranym kolorowo). Czyż w tym „importowanym” zwyczaju nie brzmi wyraźne echo naszej podłaźniczki?
Hanna Szymanderska - potrawyregionalne.pl
© JM Media. All rights reserved. |