Typowa śpiska chałupa składała się z dwóch izb i wielkiej sieni. Jeszcze przed świętami chałupa myta była prawie do białości. Święte obrazki na ścianach ozdabiano świeżymi gałązkami jodełki i kolorowymi kwiatkami z bibuły.
Dla wszystkich święta rozpoczynały się od wiliji. W tym dniu kobiety od rana warzyły i piekły z tego co się uchowało na gazdówce. Po domu roznosił się zapach drożdżowych bab z serem, zawijanych z makiem czy marmoladą. Słodycz tych wypieków pozostawała w pamięci dzieci na długo, gdyż rzadko kiedy jadano słodycze. Mięsa nikt nie kupował, bo każdy gospodarz chował prosiaka specjalnie na święta. Komu się to nie udało, to skrzętnie przechowywał krzept otrzymany od sąsiadów, tak by na święta nikt nie pozostał bez mięsa.
W wigilię obowiązywał ścisły post. Na cały dzień jeden posiłek: w południe jałowo kwaśnica z grulami. O mleku, maśle czy jajkach w tym dniu nikt nawet nie pomyślał.
Żeby kupić sól albo cukier trzeba było wpierw sprzedać jajka, ser lub swojskie masło.
W wiliom chłopi od rania rombali drzewo. W piecach palono drewnem, więc mężczyźni musieli zrobić zapas na całe święta. Po południu zaś szli do lasa po choinkę, potem doglądali gazdówki.
W tym dniu większość zajęć wykonywali na zewnątrz coby się nie plątali po izbie i nie zawodzali babom przi robocie.
Choinkę wieszano w koncie izby u powały, bo i tak wsyndy było ciasno.
I tutaj przychodziła najprzyjemniejsza chwila dla dzieci - ubieranie choinki. Przygotowane w adwencie ozdoby: łańcuchy ze słomy, aniołki, zwierzątka z kolorowych papierków, gwiazdki z opłatków, jabłka, kruche ciastka i anielskie włosy z celofanu pokrywały gałązka po gałązce choinkę. Od tego momentu drzewko przybierało nazwę jezulanko.
Pod wieczór dzieci wypatrywały pierwszej gwiazdki, która była znakiem do rozpoczęcia wieczerzy. Wszyscy się myli, przewlykali w kościelne groty. Kiedy się pokazała pierwsza gwiazdka mama nakrywała stół białym, wykrochmalonym obrusem, pod obrus tata wkładał garść sianka na pamiontke ze Jezus urodził się na sianku w złobie. W kącie izby ojciec stawiał snopek owsa, by w chałupie nigdy chleba nie zabrakło.
W tym dniu pilnowano, by nikomu nic nie pożyczać. Z trwogą spoglądano w drzwi, bo jak odwiedziła dóm pjyrso baba to kłopoty gotowe. Wszyscy starali się być dla siebie mili bo jako wilijo taki cały rok. A i dzieci musiały uważać by nie oberwać po skórze, bo cały rok będą bite - Wilija rada dzieci bije.
I tak w ciepłej, pachnącej izbie klękano do wspólnej modlitwy, po której ojciec wyciągał opłatek i zaczynał składanie życzeń.
A po życzeniach rozpoczynała się tradycyjna, długo wyczekiwana wieczerza…
Anna Stronczek - potrawyregionalne.pl
|