 |
|
|
Gwarzenie przy warzeniu |
Kulinarne gawędy
Wandy Czubernatowej
|
|
Nie ma z kim gwarzyć, wszystko w rozjazdach, raczej wszyscy, nawet pies. Trzeba ugwarzować ze światem jeszcze zielonym i wspominać przyjemności młodości i wieku średniego. Czasem, wspominając, zaskakuje (mnie przynajmniej), że wielu panów, kochasiów, kolegów bliższych i dalszych nazywali mnie żabka.
| | |
| |
Doktory zwalczają znachorów i różnych ziołoleczników i słusznie. Zanim się wyleczysz ziółkiem, to musisz go zjeść, albo wypić wagon, a pigułka za godzinę stawia na nogi, uzdrawia rozum, stawy, serce, przetyka uszy, otwiera oczy, mięśnie stają się elastyczne, młode i babcia „skacze jak kangur”.
| | |
| |
Gazda kose klepie
Pódzie w tany w kosą
póki ptaszek śpiewa
póki trawa z rosą
| | |
| |
Dzieci powiedziały:
Dziś babciu nie będziesz warzyć. Od dziś - nie będziesz warzyć, smażyć, lepić, zapiekać, podpiekać, mieszać, krajać i trzeć. Włączać kuchenki różne, w tym piec, a na gazie mogę sobie uwarzyć wody na kawę, albo herbatę.
Tak powiedzieli i poszli, czy też pojechali sobie.
| | |
| |
Czekamy na ten lipiec, na te upały, gorąc, pot przy grabieniu sian wylewany! Czekamy na te zimne zupy, pożywne, smaczne, wymyślne, zagraniczne, litewskie, albo taki po mińsku...
| | |
| |
Jest sobota pierwszy dzień lipca 2017 roku i jest tak pięknie, że można pięknć z pekna, pęknąć z piękna, albo zachłysnąć się deszczówką. Bo miało być burzowo, gorąco, lipcowo, a, tak, lipcowo to już jest bo u nas zawsze jest deszczowy lipiec, nawet w kinie. Hej.
| | |
| |
Zeszli się wczoraj tatusiowie bezżenni i bezdzietni. Zeszli się, usiedli na łączce przy ruczaju, a pogoda była piękna. Wczesnoletnia. Ruczaj nie był zbyt krystaliczny, bo wpływały do niego strumyczki z oczyszczalni ścieków, chociaż już jako tako oczyszczone.
| | |
| |
Istota dwunożna, ale ma cztery kończyny, którymi wymachuje, obraca, trzyma, puszcza, znów łapie, pokazuje brzydki gest, zaś ładniejszy - kciuk w górę, dwie dłonie, jedna dłoń, drapie się po łbie łysym, czochra czuprynę, zapina guziki, rozpina zamek błyskawiczny, szuka czegoś w kieszeniach portek, znalazł plik pln, złotych, albo euro?
| | |
| |
„Głowa z ryjem, karkówka, schab, biodrówka, szynka bez golonka, golonko przednie, szynka bez golonka, golonko tylne, łopatka bez golonka, podgardle, boczek bez żeberek, żeberka, pachwina, nogi, płat słoniny, ogon... Najpopularniejsze mięso w polskiej kuchni, pieczone, smażone, duszone i ten smalec ze skwarami i wędliny!”
| | |
| |
Przeleciał Dzień Dziecka, wszystko się bawiło, wirowało w słonku w tańcu! Duże i małe dzieci i te jeszcze mniejsze łowiły prezenty, goniły po ogrodach premierowych i było ślicznie i lirycznie. Skąd na to środki?
| | |
| |
Jako że Dzień Matki, choć jestem babką, dzieci przyniosły mi kwiatka, czerwoną różę. Na długim ogonku, prawie rozwiniętą, nie przekwitła, ani nie za wcześnie zerwaną. Ładna róża.
| | |
| |
Jako że mam zjeść około 15 kila ziemniaków miesięcznie, wedle statystyki podanej w książce „Żywienie rodziny wiejskiej”, wydanej w 1956 roku (już o tym pisaliśmy), obliczam ile zjadłam i wychodzi, że za mało! Już prawie koniec miesiąca, a ja jem jednego grulecka na tydzień! Nie, nie takiego co waży 2 i pół kila, zwykłego, średniego.
| | |
| |
Na przekór pogodzie, deszczom, czasem i mrozu zakwitły tysiące mniszków. U nas dopiero teraz, bo śnieg sobie leżał, ale w innych stronach naszej drogiej ojczyzny już dużo wcześniej się złocił.
| | |
| |
W głębokiej starożytności, czyli w roku 1956 wydano taką książeczkę, piszą tam, żeby ziemniaki sadzić w polu, a nie w ogrodzie. W ogrodzie należy sadzić jarzyny wczesne, zielone, ha ha. A ja mam ogród 2 hektarowy i sadzimy w nim wszystko. I ziemniaki i jarzyny okopowe i kapustę i poziomki rosną i zioła.
| | |
| |
Kto wie! A może wykopiesz? W obecnej dobie techniki nieludzkiej wszystko możliwe. Na Księżyc polecieli, Marsa kombinują zasiedlić, wszystkie góry i dziury na naszej Planecie spenetrowane, maszyny od malutkiej jak pchła do wielkiej jak drapacz wymyślone i zbudowane, to takiej prostej operacji jak wykopanie studni igłą by nie potrafili jacyś spece od kopania? Poza tym jeśli wielbłąd przelezie przez ucho igielne, to reszta możliwa jest. Hej.
| | |
| |
W szpitalu dobre jedzenie! Naprawdę, nie chcą mi wierzyć dawni bywalcy lecznic. Przez tydzień jadłam bardzo smaczne zupki a to mleczne, a to jarzynowe, ziemniaczane przecierane, kremy z tajemniczych ingrediencji, ale smaczne i pachnące.
| | |
| |
Dawniej goście zawsze byli mile widziani i proszeni „do wrazu”. Siadojcie z nami, dostawali miseczkę, albo tylko łyżkę, jeśli jedliśmy z jednej michy. Teraz to już nie wiem, bo goście proszeni czy nie zawsze dostaną to kawę, to kawałek starego placka, albo przynoszą ze sobą picę, czy zapiekankę. I często jakiś dobry płyn. Wszystko się zmienia i wszystko płynie jak powiedział Pan Tarej. No. Hej.
| | |
| |
Zrazy rybne faszerowane: pół kila filetów rybnych, jedno jajko, trzy cebule, łyżka masła, ze dwie łyżki bułki tartej, szklanka sosu pomidorowego, pół szklanki sosu mlecznego,albo i więcej, przyprawy, sól...
| | |
| |
Komasacja, ile już było na tej naszej wsi „acji”! Ho ho, włącznie z melioracją. Najważniejsza jednak dla nas i dla całego świata i okolic była elektryfikacja. Naszą wieś zelektryfikowano w 1957 roku, ale to była rewolucja!
| | |
| |
Nie uprzedziłeś, nic nie powiedziałeś, nie dałeś znaku jakiegoś, idę już nie przyjdę… Wszyscy za stołem, na krzesłach, ławkach, stołeczkach, siedzimy, kiwamy się, obgadujemy sąsiadów mamlając, bo z pełną gębą. Ktoś wstał, doniósł, czy przyniósł herbaty miętowej, z doniczki, to znaczy listki mięty z doniczki, a herbata z czajnika.
| | |
| |
|
|
|