Spotkałam się ze znamienitymi osobami mieszkającymi w regionie Małopolski. Muszę pochwalić się, że miałam przyjemność poznać osobiście -
Wandę Czubernatową. Efektem tego spotkania było nagranie gawędy pani Wandy z dodatkowymi efektami dźwiękowymi. Podczas nagrania miałam siedzieć cicho i nie przeszkadzać. Okazało się jednak, że jest to w moim przypadku niemożliwe. Wprawdzie zasłaniałam buzię, ale i tak w tle słychać moje śmichy-chichy.
W Piwnicznej poznałam autorkę poezji pisanej gwarą nadpopradzkich górali -
Wandę Łomnicką-Dulak. Dzięki uprzejmości pani Wandy, która przygotowała mnie do „sesji zdjęciowej”, mogłam poczuć się jak prawdziwa czarna góralka. Podczas spaceru po malowniczej miejscowości zobaczyłam, po raz pierwszy w życiu, bardzo rzadko występującego w przyrodzie czarnego bociana. Oczywiście spróbowałam, jak smakuje „piwniczna” woda zdrojowa.
Z kolei w Willi Jasna w Czorsztynie spotkałam się z
Barbarą Mikołajewicz i redakcyjnym kolegą -
Andrzejem Mikołajewiczem. Mój zachwyt wzbudził pachnący ziołami przyprawowymi ogród. Swoją wielkością zaskoczył mnie rozrośnięty arcydzięgiel, z którego pan Andrzej robi pyszną nalewkę. Zresztą inne nalewki są równie smakowite, o czym przekonałam się, delektując się delikatną pigwówką. W Czorsztynie z lekką zadyszką wdrapałam się na zamek, z którego murów podziwiałam wspaniałą panoramę.
Bardzo miłe chwile spędziłam w towarzystwie Elżbiety Lechowicz, czyli autorki znanych w różnych częściach świata „Kalendarzy Babci Aliny” (z nami na zdjęciu red. Sławomir Tabkowski). Ten pseudonim to absolutna fikcja. Pani Elżbieta jest elegancką i wytworną kobietą. Obie jesteśmy spod znaku Bliźniąt, może dlatego tak dobrze nam się gawędziło na tematy nie tylko kulinarne.
Moim przewodnikiem po Beskidzie Sądeckim, Wyspowym, Pieninach, Gorcach, Podhalu i Spiszu był redaktor naczelny portalu - Leszek Horwath. W ciągu sześciu dni „nabiliśmy” ponad 1100 km - prawda, że to brzmi imponująco? W tej nieco zwariowanej eskapadzie największe wrażenie zrobił na mnie spływ Dunajcem.
Z wielkim zainteresowaniem wysłuchałam opowieści flisaków, m.in. Jana Sienkiewicza, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich, oraz wiceprezesa, wytwórcy ciasta flisackiego, Stanisława Chmiela, a także gawęd ludowych Piotra Gąsienicy, dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Szczawnicy. Miałam przyjemność porozmawiać z panią Stanisławą Krupą, przewodniczącą KGW w Sromowcach Niżnych. Słuchałam góralskiej muzyki, m. in. kapeli z Krościenka, rozkoszowałam się smakiem prawdziwej kwaśnicy i innych regionalnych specjałów.
Po góralskim obiedzie udaliśmy się nad brzeg Dunajca i zajęliśmy miejsca w łódkach. Delikatnie oddalaliśmy się od brzegu. Tego, co widziałam po drodze, nie da się opisać. Jeśli ktoś tego nie widział, musi koniecznie przyjechać do przystani flisackiej w Sromowcach-Kątach, wsiąść na łódkę i popłynąć. Widok sprawi, że serce zaczynie bić mocniej, a oczy trochę się spocą...
(cd na kolejnej stronie)
Barbara Jakimowicz-Klein
Foto: Leszek Horwath