Nie będziemy się wymądrzać i… „doktoryzować” nad ciastem naleśnikowym, bo to każdy po swojemu zrobi.
Nadzienie składa się z domowego wyrobu twarogu, żółtka, dwóch szczypt cukru waniliowego, płaskiej łyżeczki cukru i 10 susek pokrojonych nie za grubo, ale i nie za drobno - tak w sam raz. Użyliśmy 25 dag twarogu i jedno żółtko (surowe). W ilości cukru i cukru waniliowego pozostawiamy dowolność - ale bez przesady.

Składniki nadzienia zostały starannie wymieszane. Naleśniki smarowane były nim i składane tak, jak widać na zdjęciach.


Można jeść od razu, ale my dodatkowo podpiekliśmy je nieco na sklarowanym maśle.
W tym samym czasie przygotowaliśmy „okrasę” ;-) do naleśników.
Użyliśmy do niej 6 susek drobno posiekanych i jednego orzecha włoskiego, który właśnie spadł był z drzewa. Zdjęliśmy z niego skórkę i posiekaliśmy też drobno.
Posiekana suska i orzech zostały przesmażone na sklarowanym maśle, przez około 2 minuty. Pod koniec smażenia zredukowaliśmy nieco „okrasę”, by nie był nazbyt wilgotna, a raczej lekko plastyczna.
Naleśniki powędrowały na talerze, posypane zostały (jak widać) cukrem pudrem, na który wyłożyliśmy suskowo-orzechową „okrasę”.
Prosimy nie pytać się, czy smakowało. Popełniliśmy bowiem jeden kardynalny błąd. Należało przygotować dwa, a nawet trzy, razy więcej tego dobra!!!
Na marginesie kilka zdań informacji ważnych dla smakoszy…
Wędzenie (suszenie) śliwek, jabłek i gruszek w zimnym dymie to starodawna metoda konserwowania owoców, kultywowana i do perfekcji opanowana w małopolskiej gminie Laskowa (w Sechnej i Ujanowicach) oraz gminach sąsiednich. Jeszcze 30-40 lat temu wędzenie śliwek w Dolinie Dunajca było powszechnie praktykowane, a wędzarnie-suszarnie znajdowały się niemal przy każdym gospodarstwie.
Aromat, zapach i smak suski sechlońskiej, wędzonej w dymie z drewna bukowego, jest nie do zapomnienia i nie do podrobienia.
Z całym szacunkiem dla innych śliwek wędzonych (np. świętokrzyskiej damachy z Ponidzia czy podkarpackiej śliwki szydłowskiej) są one prawie tak dobre, ale - jak wiadomo - „prawie robi różnicę”.
Jedno kwestii nie ulega. Jakakolwiek polska śliwka wędzona jest lepsza od kalifornijskiej, a nadto prawie dwa razy tańsza(!). Tu też „prawie robi różnicę”, nie tylko na korzyść naszych doznań smakowych, lecz również na korzyść naszych kieszeni!!!
Tekst i zdjęcia:
Joanna i Leszek Horwathowie
© JM Media 2016. All rights reserved.
|